ROGALIKI BABUNI
1 kg mąki, 2 kostki margaryny, 10 dag drożdży, szklanka ciepłego mleka, szczypta soli i trochę cukru. Drożdże rozpuścić w mleku. Sporządzić zaczyn, dodać go do mąki, wkroić tłuszcz i dobrze wyrobić dodając odrobinę cukru i soli. Wałkować ciasto na stolnicy i pokroić nożem na osiem trójkątów. Na każdy trójkąt nałożyć nadzienie, zwinąć rogalik. Moja rada – jeśli włożymy rogaliki do zimnego piekarnika nie trzeba czekać aż wyrosną. Moja babcia piekła także rogaliki ze słonym nadzieniem, np. z rybą lub kapust. Przeniosłam ten obyczaj do mojego domu i zawsze w wigilię robię z tego ciasta kulebiak – jest pyszny!
CIASTO NA PIEROGI, A KLUSECZKI Z MISECZKI,.
Ten przepis na pierogi jest w mojej rodzinie od lat. Jest bardzo prosty. Wysyp 1 kg mąki i szczyptę soli do płaskiego naczynia lub na stolnicę i wlej tyle gorącej wody aby mąka ją wciągnęła. Jest to wyśmienite ciasto na pierogi z jagodami, z kurkami, z mięsem, z twarogiem, z kaszą gryczaną i każde inne na jakie przyjdzie nam ochota.
CIASTKA Z JABŁKAMI
0,5 kg mąki, kostka margaryny, 2 żółtka, 25 dag twarogu, 20 dag cukru pudru, 0,5 kg jabłek. Twaróg podrobić widelcem, dodać pozostałe składniki. Uformować z ciasta wałeczek jak na kopytka, kroić małe porcje ciasta i rozpłaszczać je ręką. Nałożyć na każde ciastko kawałek jabłka. Piec około 30 minut w temperaturze 180 stopni.
SCHAB Z SUSZONĄ ŚLIWKĄ I MORELAMI
Kawałek schabu (ok. 1,5 kg) natrzeć przyprawami. Odwrotną stroną tłuczka zrobić otwór wzdłuż mięsa i umieścić w nim śliwki. Schab niech nasiąknie przez dwie godziny przyprawami. Piec mięso ok. 1,5 godziny w piekarniku pod folią aluminiową , odkryć folię na ostatnie 15 minut aby mięso się zarumieniło. Gdy wystygnie pokroić na kawałki ok. 1 cm. Ułożyć na półmisku i zalać tężejącą żelatyną.
ELIKSIR MIŁOŚCI
Do jednego litra źródlanej wody włożyć gałązki świeżej mięty delikatnie zaparzyć pod przykrywką. Gdy woda zacznie wrzeć na biało dodać korzeń lubczyku. Na Kaszubach używano lubczyku w magii miłosnej Trzeba gotowy napój podać osobie którą chcemy w sobie rozkochać. Aby czar się udał koniecznie jest zaklęcie i… czyste intencje.
BAJKI
KULINARNIE O ŻYCIU, CZĘŚĆ 1
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami była tutaj kraina mlekiem i miodem płynąca. Królową tej krainy była Borowa Ciotka. Żyła sobie wespół z Kraśniętami – kaszubskimi krasnoludkami, czarodziejkami, purtkami, czartami i ludźmi. Borowa Ciotka dbała aby ludzie byli syci i nabywali mądrości.
Dziś wejdziemy do Kaszubskiego Świata Baśni… przez kuchnię… jak święty mikołaj przez komin, z workiem pełnym bajek.
PRZEPIS BOROWEJ CIOTKI NA DOBRĄ BAJKĘ
Weź kilka promyków słońca, pajęczyny świeżo utkanej, dwie krople rosy zebrane o poranku, 1 litr dymu z komina z czerwonej cegły, mięty ze swego ogródka, wszystko wymieszaj, powoli gotuj. Serwuj gorące lecz nie za ciepłe. Serwuj zimne, ale nie lodowate, ze słomką lub bez, tak jak On (Ona) lubi.
MOJEJ BABCI PRZEPIS NA BAJKĘ
Patrz: książka kucharska – rogaliki. Zrób je razem z wnuczką!
MÓJ PRZEPIS
Kochaj…
KULINARNIE O ŻYCIU CZĘŚĆ II
Bajka pierwsza
- Cześć, Mikołaj – zawołam do świętego aby wreszcie wdrapałam wdrapałam się na chylońską górę – ty to masz fart, znany jesteś, reklamy nie potrzebujesz a Borowej Cioteczce przebić się trudno. Wziąłbyś cioteczkę na swoje sanie i światu pokazał!!
TJJTSD, TJJTSD – skończyłam szeptać zaklęcie gdy pojawiła się Borowa Ciotka.
- Cóż widzę, moja Droga – powiedziała do mnie cioteczka – ty wątpisz…
- Cioteczko, ja wierzę i kocham… i nic z tego nie wynika – odpowiedziałąm.
- A co ma wynikać? Wierzysz i kochasz…
Bajka druga
Była sobie raz mała chatka pod lasem. Drzewa pieściły domostwo, zaglądały do komina. W chatce mieszkała babcia. Nieopodal mieszkała wnuczka. Pewnego dnia babcia powiedziała do swojej wnuczki „chodź, zrobimy kluseczki z miseczki”.
I od tamtej pory babcia i wnuczka często razem gotowały różne potrawy aż nadszedł dzień, gdy babcia zawołała ją po raz ostatni, a mała dziewczynka ciągle tam stoi – z miseczką bez klusek.
KULINARNIE O ŻYCIU CZĘŚĆ III
Czarno to widzę – mruczę pod nosem, jutro muszę oddać przepisy do drukarni, a tu pomysłu żadnego Czarno to widzę, cioteczko… daj światła jakiegoś…
Mówisz i masz, ledwo myśl taka pojawiła się w moim umyśle, a znalazłam się na jasnej polanie pełnej jabłoni, na każdym drzewie jeden wąż się okręcał… zaraz, zaraz, o co chodzi, gdzie ja właściwie jestem? – pomyślałam.
- Właśśśściwie to jesteśśś w rajsssskim ogrodzie – zasyczał najbliższy gad.
- Jedna, dwie, trzy… dwadzieścia – zaczęłam liczyć węże i jabłonie – ojej! Ale tyle tu was jest, który z was jest ten z prawdziwy, z Edenu? – zapytałam.
- Jego już tu dawno nie ma, w innych układach sssssyczy (ssssłonecznych oczywiście) tobie muszą wystarczyć teraźniejsze repliki. Bierz jabłek ile chcesz, nie muszą być z jedynej prawdziwej jabłoni. Reprezentujemy sssstarożytną siłę twoją siłę, jesteśmy tu od zawsze i będziemy zawsze. Potrafimy czekać, czasem wiele lat… aż się kobieta w kobiecie obudzi, a potem, no wiesz… - wtem wąż przerwał.
- Moja droga, zerwij owoc i upiecz wreszcie ciastka z jabłkami.
KULINARNIE O ŻYCIU, CZĘŚĆ IV
- Cześć, witam, tu Umysł Którego Nie Ma, chcesz pogadać?
- No jasne, ale jak będziesz mówił, skoro ciebie nie ma?
- Tym się nie przejmuj – powiedział Umysł – po prostu mnie odczujesz.
- No a jaki jesteś? Czy może jesteś małą suszoną śliwką zamkniętą w mojej głowie?
- Kochanie, o tym zapomnij. Jestem wszędzie, nawet w klamerce twojego bucika.
- Hmmm – mruknęłam pod nosem, po czym uważnie przyjrzałam się swoim bucikom – kupiłam je całkiem niedawno na jakieś promocji, lecz nie myślałam, że sprzedaż była wiązana, bucik z kawałkiem Umysłu.
- Co się tak dziwisz? Mówiłem, że jestem tu i ówdzie może nawet bardziej w „ówdzie”. Zobacz ten ogonek nad „o”, to też ja.
- Fajny ogonek – stwierdziłam – to i może w kółeczku też jesteś?
- Powiedziałaś – usłyszałam w odpowiedzi -i w kółeczku od literki „o”, i w kółeczkach twojego ukochanego samochodu, w witkac twojej złotej miotły, a nawet w brzuszku literki „d”.
- Ojej, to i pewnie w moim brzuszku też jesteś? Mówiąc to bezwiednie chwyciłam się za brzuch.
- Ha, ha – roześmiał się Umysł – nie bój się, nie wyjdę ci teraz z brzuca. Dobrze mi tu. Nakarmiłaś mnie.
- Uffff – też się roześmiałam po raz pierwszy od długiego czasu szczerze, bardzo szczerze. Jadłam dziś i jadłam a jedząc nakarmiłam także Umysł Którego Nie ma. Bingo!!!
A ty? Czy też masz uśmiechniętą buzię?
KULINARNIE O ŻYCIU CZĘŚĆ V
Lato właśnie się skończyło. Gorące, pachnące macierzanką. Siedziałam jak każdego wieczora na terasie swojego domu, obserwując grupę drzew rosnących w pobliżu. Borowa Ciotka siedziała obok przy stoliku. Razem patzyliśmy jak Drzewna Wiedźma gotuje w wielgachnym kotle napój miłości (grupa drzew do złudzenia przypominała postać kobiety gotującej w wielkim kotle, a nasza rozbudzona wieczorną porą wyobraźnia uzupełniała obraz).
Sprawy tak miały się pewnie od lat dziesiątek, bo grzebiąc się w starych archiwach, dowiedziałam się o tym właśnie miejscu przd wiekiem z okładem karczma stała, Jańska się nazywała. Prowadziła ją niejaka Elżbieta Kantuk. Mówili o niej Czarodziejka. zakochana widać w tym miejscu czarownym nad życie, bo dalej Gdynię odwiedza i tajemny napój dla mieszkańców przygotowuje. Każdy kto chce dostaje naparstek wywaru i jej błogosławieństwa. To pewnie jest źródłem niezliczonych gdyńskich osiągnięć tak gospodarczych jak sportowych i artystycznych (ale cicho sza.. bo to wielka tajemnica).
- Prawda jest taka, że to miłość rządzi wszystkim co na świecie się rodzi i powstaje – powiedziała Borowa Ciotka, wstała i pomachała mi ręką na pożegnanie.
- Kiedy znowu Cię zobaczę Cioteczko – zawołałam za nią. Wtem mój wzrok padł na rozsypane karteczki, które zostawiła na stoliku Cioteczka.
- Toż to gotowy materiał na publikacje na gdyński weekend kulinarny, kolejne spotkanie z Purtkami – ucieszyłam się, zabrałam karteczki i szybko pobiegłam do drukarni.